Pewnego dnia na uczelni zobaczyłam kartkę na drzwiach bufetu. Było to ogłoszenie wyborów Miss Uczelni Niepublicznych. Niewzruszona minęłam je i wróciłam do swoich zajęć, jednak pewna myśl nie dawała mi spokoju. Myśl, która przebiegła mi przez ułamek sekundy i o której normalnie bym zapomniała. Chodziło o strach, który niemal niepostrzeżenie przemknął mi w głowie, kiedy wyobraziłam sobie, że miałabym się zgłosić.
Mam kolegę, który robi rzeczy, których się boi. Na przykład w tym roku kąpał się w przeręblu (pozdrawiam Morsa jeśli czyta ;). Pamiętam jak potem cieszył się z tego, pokazywał zdjęcia. Dał radę. Było ciężko, ale wytrzymał. I teraz jest bogatszy o to doświadczenie. I właśnie wtedy przypomniałam sobie o nim. W końcu konkurs Miss to nie kąpiel w lodowatej wodzie przy -20, no nie? Skoro boję się takiej błahostki to znaczy, że powinnam spróbować. Przynajmniej zobaczę jak to jest, jak to wygląda od kuchni, może poznam ciekawych ludzi. Na pewno mi to nie zaszkodzi. No i się zgłosiłam.
Kiedyś byłam bardzo nieśmiała, zwłaszcza w nowych sytuacjach, kiedy nikogo nie znam. Dziś też łapię się na tym, ale staram się z tym walczyć. Teraz mam dużo wyższe poczucie własnej wartości i muszę przyznać, że w tej kwestii wiele zawdzięczam mojemu chłopakowi. Nie przypuszczałam, że ten konkurs może cokolwiek zmienić, tym bardziej, że nie szłam na niego po koronę. Traktowałam to bardziej jak zabawę.
Postanowiłam, że nie ucieknę i wystąpię w tym przedstawieniu, skoro się zgłosiłam. W dniu finału było naprawdę bardzo fajnie. Nawet wyjścia na scenę mnie tak nie krępowały. Na widowni nie było nikogo, kto mógłby mi kibicować, ale postanowiłam się nie przejmować, tylko starać się wziąć dla siebie jak najwięcej doświadczeń, zamiast skupiać się na negatywach. Dostałam się do finałowej dziesiątki, wygrał kto inny, ale to nie ważne. Przeżyłam ;) Nie ważne jakie miejsce zajmujemy w ogólnym rankingu. Ważne, że dla kogoś jesteśmy wygranymi. A najważniejsze, gdy potrafimy tak myśleć sami o sobie :)
Po wszystkim był bankiet. Tort, wino, koreczki, owoce. Rozmowy, gratulacje, zdjęcia z rektorem uczelni. Było już późno, dlatego pożegnałam się i z uśmiechem na ustach pognałam do domu. Byłam zadowolona z siebie. Pokonałam strach.
PS
Na facebook'owym fanpage'u jest Was aż setka. STOKROTNIE DZIĘKUJĘ ♥
Na facebook'owym fanpage'u jest Was aż setka. STOKROTNIE DZIĘKUJĘ ♥
No comments:
Post a Comment